Dramat młodego prawnika z Krakowa

Każdy, kto kiedykolwiek był z dzieckiem w teatrze, w lot chwyci niepowtarzalną magię tej sceny. Główny bohater, zagubiony w ciemnościach chłopczyk, puka do drzwi chaty w najdalszym zakątku zaczarowanego lasu. Siedzące na widowni dzieci wiedzą z dotychczasowego przebiegu zdarzeń, że w środku czeka go spotkanie z naprawdę złą czarownicą. Część dzieciaków krzyczy gromko: “Uciekaj, uciekaj szybko!”. Część, z wypiekami na twarzy, przejęta losem bohatera, wspina się na palce i nie potrafi wydusić słowa. Jest też grupka dzieci-stoików, co niejedną bajkę widziały, więc spokojnie czekają na rozwój akcji. Część publiczności spogląda niepewnie to na scenę, to na widownię, bo nie załapała jeszcze, o co chodzi – albo przegapiły jakieś ważne fakty, bo były na siku lub dłubały właśnie w nosie, albo po prostu w całym tym teatralnym dzianiu się zajmuje je przede wszystkim scenografia, światło i niezwykłość sytuacji. I są też te, które identyfikują się z bohaterem wierząc, że pokona każdą przeciwność losu.

Aktor grający tego chłopczyka wie, że poplątane nici intrygi nawiną się w końcu na kłębek, chłopczyk przeżyje, dobro zło zwycięży, szast prast dobra wróżka, i wszystko na swoim miejscu. Potem brawa, uśmiechnięte dziecięce buzie i nieodłączne katharsis.

Andrzej Duda, młody prawnik z Krakowa, zdaje się wierzyć, że dramat, w którym uczestniczy, jest tylko grą i na pewno skończy się dobrze. Ufa Autorowi. Po raz kolejny jego pióro, jak palec pukającego do drzwi chłopca z bajki, zawisa nad dokumentami, które ma podpisać. 

Jacek Lekki

[INNE TEKSTY AUTORA W LINKACH PONIŻEJ]

Leave a comment